|
Tuż po ogłoszeniu budowy socjalizmu przez Castro w 1961r, Polska w ramach technologicznego wsparcia "bratniego kraju" rozpoczęła eksport naszych pojazdów na Kubę. Oprócz samochodów eksportowaliśmy oczywiście motocykle: Rysie, WSK i Junaki. Kubańskie ceny tych motocykli wynosiły odpowiednio: Ryś 250 pesos, WSK 450 pesos i 900 pesos za Junaka, co podobno wcale nie było mało... Pewna część Junaków trafiła do użytku wojskowego. |
Wedle oficjalnej wersji Junaki cieszyły się dużym uznaniem, choć pewne kłopoty sprawiały jakoby wycieki oleju... Osobiście jestem przekonany, że to dlatego iż wprawdzie centrum serwisowe polskich motocykli ulokowano w byłej stacji Austina ale mechaników musiano skaperować ze stacji Harley-Dawidson...:))) |
|
Dziś nawet w kraju ojczystym nie byłoby łatwo ustawić taki szpaler Junaków...
(na podst. tyg.
"Motor" 1962)
Po przeszło czterdziestu latach okazuje się, że Junaki na Kubie bynajmniej nie wyginęły. Fenomenalne materiały Adriana - Atamana z kubańskich "ekspedycji tropami Junaka" w latach 2004 i 2005 świadczą o tym najlepiej.
Mnie po ich obejrzeniu dech zaparło ale i nasunęło się skojarzenie, jak dalece podobne są kubańskie Junaki do tych jeżdzących po Polsce lat 70tych i 80tych... Ot, potwierdzenie ewolucyjnych teorii, że motocykle bytujace chocby na antypodach, w środowisku pozbawionym odpowiednich części zamiennych podlegają podobnym przemianom, choćby najbardziej karykaturalnym - a wszystko za cenę przetrwania...
Niestety, strona ta zginęła z przestrzeni internetu i dostępne są jedynie zarchiwizowane z niej teksty Atamana - wielka szkoda, że profesjonalne fotoreportaże nie są powszechnie dostępne ale i tak warto poczytać. |
|
|
A to moja osobista "Junakowo-kubańska" pamiątka, obraz bardzo dla mnie cenny nie tylko ze względu na egzotyczne pochodzenie ale także a może głównie dlatego, że dostałem go w prezencie od junakowych przyjaciół i to w "niepowtarzalnych okolicznościach przyrody" nierozerwalnie z Junakiem związanych. Olejny oryginał z certyfikatami kubańskich urzędów zezwalającymi na wywóz z wyspy dzieła sztuki. Oczywiście obecność Ducha Komandante ma tu również specjalne dla mnie znaczenie ale to już inna historia:)
|
Świat się zmienia, czas w miejscu nie stoi - także na Kubie. Ponad 10 lat po wyprawach Atamana, latem 2016 roku Kubanka Yamila odnalazłszy w bezmiarze internetu film z XIX Dzikowiska wyraziła w komentarzu chęć nawiązania kontaktu z Grupą, jako że wraz z mężem Oktawiem byli posiadaczami Junaka M10 z problemami. Kontakt został nawiązany a potem już sprawy potoczyły się wartko. |
Rzucone zaraz na wstepie przez Krzysztofa hasło: "no to walimy na Kubę" szybko przeobraziło się w plan coraz bardziej konkretny a potem jego realizację, zważywszy okoliczności, iście ekspresową. Całe junakowe środowisko zbierało potrzebne części a nasi znamienici junakowi podróżnicy Piotr i Krzych, bo któż jeśli nie oni i chyba tylko oni mogli porwać się na takie "szaleństwo", zajmowali się ogarnięciem całości.
Już w lutym 2017 r. na Kubę wyruszyły Junaki podróżników, oni sami w trzeciej dekadzie marca. O tym co się tam działo, to mnie nawet nie wypada próbować opowiadać - o tym trzeba przeczytać i zobaczyć bezpośrednio na stronie Piotra: Kuba'17 » PiotrC - wyprawy Junakiem
|
| |
Kuba oczywiście nie była jedynym krajem, do którego eksportowano Junaki - do 1962 roku wyeksportowano łącznie 3000 sztuk z czego przeszło połowa trafiła na drogi węgierskie, ok. 600 do Mongolii, 200 na Kubę, 70 do Turcji, 40 do Egiptu i 30 do Finlandii. Reszta w ilościach po kilka - kilkanaście sztuk trafiła do Holandii, USA, Mali i wielu innych krajów.
Mongolskie ślady Junaka odnalazłem w reportażu opublikowanym w czasopiśmie "Nowa Wieś" w kwietniu 1963 roku. Autor Stefan Jakobs utrzymywał, iż w Mongolii Junaki spotykało się "co krok" a w samej, gwałtownie wówczas rozbudowującej się stolicy Ułan Bator naszych ulubieńców było ok. 180.
|
|
|